Fizjoterapia funkcjonalna

W ostatnich latach słowo „funkcjonalny”, we wszystkich możliwych odmianach i przypadkach stało się jednym z modniejszych pojęć używanych w świecie fitness czy designu. Funkcjonalne jest teraz wszystko – wyposażenie kuchni, projekt wnętrza nowoczesnego samochodu, trening, dieta. Czy mimo tak dużej powszechności tego pojęcia jest sens się jemu przeciwstawiać, skoro za ową „funkcjonalnością” stoi sporo pożytku? Jeśli spojrzymy nieco z dystansu i zrozumiemy, co to słowo tak naprawdę oznacza, śmiało będziemy mogli powiedzieć, że funkcjonalna jest także współczesna fizjoterapia.

Funkcjonalny, wg Słownika Języka Polskiego, oznacza „dobrze spełniający swoją funkcję”, lub „dotyczący funkcjonowania lub funkcji czegoś”. Mówiąc prościej, w odniesieniu do powyższych przykładów: funkcjonalnie urządzona kuchnia ułatwia nam wszelkie działania związane z gotowaniem, a przygotowywanie posiłków jest wygodniejsze i ergonomiczne. Funkcjonalnie zaprojektowane wnętrze auta podwyższa komfort jazdy i ułatwia wykonywanie czynności poza jego prowadzeniem. Dieta funkcjonalna nakierowana jest na poprawę pracy układu pokarmowego oraz osiągnięcie konkretnych efektów zdrowotnych.

Trening funkcjonalny, mimo swej sporej odrębności systematycznej, można w wielu przypadkach śmiało zaliczyć do działań fizjoterapeutycznych. Sama fizjoterapia jest pojęciem szerokim, wychodzącym daleko poza rozumianą i najczęściej praktykowaną jeszcze dwie dekady temu rehabilitację ruchową, której polskim twórcą był nieoceniony profesor Wiktor Dega, a której rozwój nastąpił dynamicznie w drugiej połowie XX wieku.

2727

Nowoczesna fizjoterapia to jednak znacznie więcej. Obejmuje ona także działania profilaktyczne i edukacyjne, które mają przeciwdziałać potencjalnym przyczynom późniejszej rehabilitacji. W tym miejscu można oczywiście powątpiewać, na ile zda się wiedza o obsłudze własnego ciała w konfrontacji ze złamaną nogą w wypadku rowerowym, jednak jeśli rozważymy taką wiedzę w kontekście wieloletniego przeciwdziałania chorobie zwyrodnieniowej stawów, to ma to większy sens.

Rehabilitacja ruchowa, zazwyczaj stosowana po urazach, zabiegach chirurgicznych lub zdarzeniach, które pozbawiły nas pewnej funkcji (np. chwytnej ręki lub lokomocji) daje szansę na powrót do samodzielnego funkcjonowania jako niezależna jednostka społeczna. Przy wsparciu rehabilitacji społecznej, kiedy to wymagane jest np. dostosowanie otoczenia dla potrzeb osoby niepełnosprawnej czasowo lub trwale oraz zawodowej, ułatwiającej osobom przechodzącym rehabilitację powrót na rynek pracy. Jest jednak wiele przypadków, kiedy to rehabilitacja w tak szerokim zakresie nie jest wynikiem nagłego zdarzenia losowego, a wielu lat nieświadomie popełnianych błędów ruchowych, zaburzonej postawy, nieprawidłowej diety czy trybu życia o charakterze siedzącym lub  – druga skrajność – przeładowanym obciążającą pracą fizyczną.

W takich przypadkach utrata funkcji może nastąpić jako efekt kumulacji nieprawidłowych nawyków i wytworzenia się kompensacji, najczęściej jednak mamy obraz zaburzonego wzorca ruchowego i posturalnego, co krok po kroku prowadzi do szeroko pojętej dysfunkcji. Działania fizjoterapeutyczne mają na celu zmianę – ruchu, postawy, odczuć (bardzo często bólowych), a co za tym idzie – naszego samopoczucia, stanu psychicznego czy postrzegania świata. Wszystko poprzedzone odpowiednią diagnostyką – warto przecież znać przeciwnika w tej walce, przy wsparciu dietetyków czy psychologów, jeśli zajdzie taka potrzeba. Fizjoterapia funkcjonalna ma cel – naprawić dokładnie to, co zostało popsute, przy użyciu dokładnie takich narzędzi jakie są w danym przypadku potrzebne.

Nowoczesna fizjoterapia ma tych narzędzi cały wór, a dokładniej – całkiem nieźle wyposażoną skrzyneczkę 😉 Zapewne wielu z nas pamięta jeszcze system publicznej opieki zdrowotnej kierujący na turnus do sanatorium czy 10-dniowe skierowania na „rehabilitację” złożoną z programu – krioterapia, laser, prądy i rowerek stacjonarny (bo akurat był wolny). W wersji pro była gimnastyka grupowa, wersja VIP obejmowała masaż. Choć brzmi to zabawnie, tak było 20 lat temu i  w wielu miejscach jest tak do dziś. Czy tego rodzaju działania były skuteczne? Czasem tak, bo akurat bodziec elektryczny był potrzebny, tzw. ”grupówka” aktywizowała seniora, a masaż rozluźniał napięte mięśnie karku.  Efekty utrzymywały się przez 2 miesiące, bo poza tym nie zadziało się nic. Praktykantka włączająca TENS nie powie nam przecież, że trzymamy nieprawidłową sylwetkę, przez 20 minut masażu nie zostaniemy wyedukowani na temat ergonomii wstawania z łóżka, a na gimnastyce wszystkich coś boli, więc pewnie nas też musi boleć. O ćwiczeniach zapomina się szybko, kolano jak bolało, tak boli, więc deską ratunku okazuje się maść (końska 😉 ). Ale liczy się wiara, ze będzie lepiej i akceptacja, że „takie już jest życie, jak nie boli to znaczy, że nie żyję”.

DSCF2024

A gdyby spojrzeć nieco inaczej? Gdyby spojrzeć na problem nieco szerzej, z perspektywy: „to moje ciało i to mi powinno zależeć na jego dobrej formie i życiu bez bólu”? I zamiast czekać, aż minie pół roku do wyznaczonego terminu rezonansu kolana, które bez powodu zaczęło boleć, po prostu zacząć działać? Zapytasz – w jaki sposób, skoro lekarz rodzinny nic nie widzi, skierowanie dał wybłagane, bo nie miał innego pomysłu, poza receptą na maść i ewentualną sugestią ostrzyknięcia go cudem medycyny o wartości wakacji na Majorce i to z wątpliwą skutecznością? Odpowiedź brzmi  – idź do fizjoterapeuty

Posłużmy się przykładem. Mężczyzna lat 40. Ojciec dwójki dzieci, szczęśliwy mąż. Praca w korporacji wypełniająca połowę jego życia pozwoliła na zakup ekskluzywnego mieszkania w dobrej dzielnicy, z parkingiem podziemnym dla limuzyny w swojej klasie. Niegdyś zapalony rowerzysta terenowy, dziś zjeżdża windą do auta, którym jedzie na siłownię, by o 6 rano pedałować na rowerku stacjonarnym i zrobić w swojej głowie miejsce na stres, z jakim zetknie się jak tylko wejdzie do biura. Najpierw jednak uraczy się podwójnym espresso, z wiarą, że niczym eliksir życia postawi go na nogi po nieprzespanej połowie nocy. Śniadanie zje w południe, bo wcześniej nie ma czasu, lunch w firmowej stołówce lekko już zimny, a o kolacji czasem zapomni. 10 godzin spędził na krześle, nie licząc auta, posiłków i wieczornego filmu na kanapie, na której usnął. Weekendowo zdarzy się pójście na tenis (samouk), czasem wyskoczy gdzieś z rodziną.

Pewnego dnia zaczyna boleć go prawe kolano – tak nagle i bez ostrzeżenia, które krzyżuje plany rowerowe o poranku, tenis idzie w odstawkę, za to przypomina sobie o pastylkach na ból w domowej apteczce. Do lekarza nie pójdzie, bo po pierwsze – nie ma czasu, a po drugie – co mu powie? Kontuzji brak, aktywny fizycznie, właściwie człowiek zdrów. A jednak boli. Opowiadając o swoim problemie kolegom, dostaje wizytówkę do placówki, gdzie pracują fizjoterapeuci. Bo jest tam taki jeden, co pomógł żonie, więc i jemu pomoże. Nieco zachęcony, choć zdystansowany właściciel bolącego kolana bierze numer telefonu, umawia się i przychodzi na wizytę. I jest zdziwiony – bo ktoś ma dla niego więcej niż 15 minut w gabinecie i sam wywiad trwa tych minut 45. Ktoś o wszystko pyta i znaczenia nabiera wycięcie wyrostka robaczkowego 20 lat temu, zwłaszcza, że z kilkudniowymi komplikacjami. Okazuje się, że przeciążone statyczną pracą ciało poddane stresorom emocjonalnym, powiedziało „dość”. Zaburzona równowaga mięśniowa w nieaktywnym biodrze i sklejone po operacji wyrostka jelita dały ból do obszaru kolana. Do tego jeszcze ciągłe zmiany „gaz-hamulec” w aucie. 

Ku wielkiemu zaskoczeniu terapia zaczyna się od razu, ma zaplanowany przebieg i konsultację z innymi specjalistami. A finalnie, po 3 spotkaniach w gabinecie i kilku sesjach terapią ruchową bohater opowieści o bólu kolana już nie pamięta. Został uświadomiony o błędach jakie popełnia na co dzień i postanowił naprawić to, co popsuł. Do pracy zaczął jeździć rowerem, zawsze po śniadaniu. Zimny lunch z korporacyjnej stołówki zamienił na posiłki, które w ramach zabawy przygotowuje z dziećmi. A weekendowy tenis zastąpiony został treningiem pod okiem trenera personalnego, który go nauczył, jak należy zrobić prawidłowy wykrok. Działania fizjoterapeutyczne nakierowane zostały na główny problem (ból kolana), ale zakres terapii objął także inne, pozornie nie związane z głównym problemem sfery.

Fizjo bd2

Opisany nieco wcześniej obraz polskiej fizjoterapii z przełomu wieku być może brzmieć nieprawdopodobnie lub nieco na wyrost, ale taki właśnie stan przejawił się mym oczom kiedy to z wielką ideą podejmowałam studia fizjoterapeutyczne. Nie tylko mi, także ogromnej grupie młodych fizjoterapeutów, którzy zostali nimi z powołania, a nie z przymusu. Wiara, że można zmieniać ludziom życie i „uzdrawiać”, zderzyła się z murem nakazów i zakazów systemu opieki zdrowotnej, bezsensowności działań i tłamszenia kreatywnego myślenia w imię ekonomii. Dało to jednak impuls do podjęcia działań wykraczających poza szpitalno-sanatoryjny kierat. Obudzona kreatywność doprowadziła do powstania wielu miejsc, w których fizjoterapeuci, nieustannie dokształcając się na wielu płaszczyznach, samodzielnie decydowali o najlepszych dla Pacjenta działaniach, mających na celu powrót do sprawności i funkcjonowania bez bólu. Coraz to szerszy zakres działań terapeutycznych, mnogość technik diagnostycznych i leczniczych oraz ciągły pęd do interdyscyplinarnej wiedzy sprawił, że skuteczność działań fizjoterapeutycznych wzrosła wielokrotnie. Nie posłużę się teraz żadnymi danymi statystycznymi, pozostawię miejsce na samodzielne obserwacje.

Kim jest współczesny fizjoterapeuta?  Na pewno nie jest to już tylko „pani od laserów” albo „pan masażysta”. To wysoko wykwalifikowany specjalista, który dokształca się jako osteopata, trener medyczny, terapeuta manualny czy wisceralny, nierzadko łącząc wiedzę z kilku dziedzin. To człowiek otwarty na mowę ciała i słuchający co mówi Pacjent oraz jego ciało. To człowiek współpracujący ze specjalistami z zakresu diagnostyki obrazowej, dietetyki, psychologii, treningu sportowego czy medycyny. Przede wszystkim to osoba myśląca kreatywnie i samodzielnie z intencją pomocy w powrocie do zdrowia osobom, które tego potrzebują. W dzisiejszych czasach, w dobie przemian organizacyjnych, coraz większej swobodzie działania oraz możliwościach, jakie otwierają się przed polskimi fizjoterapeutami, można z dumą powiedzieć : „Jestem fizjoterapeutą. Jaka jest Twoja supermoc?”

Więcej o fizjoterapii w BODYWORK po kliknięciu odnośnika.

 

Aleksandra Kaczmarek

Fizjoterapeuta, medyczny trener personalny BODYWORK

BIO

Absolwentka studiów magisterskich na kierunku Fizjoterapia Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Ukończyła liczne kursy z zakresu diagnozowania i terapii dolegliwości w obrębie narządu ruchu. Jest certyfikowanym terapeutą metody Kinesiologytaping oraz instruktorem Rekreacji Ruchowej o specjalności Fitness. Od kilku lat zafascynowana pracą metodą Pilates oraz treningiem funkcjonalnym, w których nieustannie pogłębia swoją wiedzę i na bazie których tworzy swoje treningi.

Jej codzienna praktyka opiera się na pracy z ciałem osób w każdym wieku, cierpiącymi na schorzenia narządu ruchu, zarówno urazowymi jak również skarżącymi się na ból przewlekły. Liczną grupę jej Pacjentów tworzą sportowcy i tancerze, gdyż jako osoba aktywna fizycznie i wieloletnia tancerka potrafi doskonale zrozumieć zagrożenia i potrzeby związane z tymi formami ruchu.

A. Kaczmarek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *